- To... to wy? - stalam nieruchomo.
- To.. to my! - przedrzeznialy mnie smiejac sie przy tym.
Ola zerknela na mnie.
Na jej twarzy pojawil sie usmiech.
- Wchodzcie! - powiedziala.
- Ja ja jaaaja jakie wchodzcie?! - zaczelam sie jakac. - To nie moga byc one! One teraz siedza na dupie w Polsce!
- Ty patrz! Jednak nie siedzimy! - Justyna weszla do domu, a tuz za nia szla Zuza rozgladajac sie dookola.
Ja wciaz nie umialam uwierzyc.
Jak one mnie tu znalazly?
No ok... podalam adres...
Ale... nie no! Co one tu robia?!?!
Dziewczyny rozsiadly sie na sofie, a ja nadal stalam przy otwartych drzwiach.
- To naprawde wy? - zerknelam na nie.
- Tak kasztanie! - krzyknela Justyna krecac glowa.
- Mezu... nie rob sobie jaj! - Zuza popatrzala na mnie jak na chore dziecko.
- Ok... to wy! - zasmialam sie i zamknelam drzwi.
Dziewczyny wytlumaczyly mi, ze sa tutaj u swojej rodziny.
Same dokladnie nie wiedzialy jak to sie stalo, no ale sa i to jest najwazniejsze!
Byl tylko pewnien problem...
Ja i Ola wybieralysmy sie na drugi dzien na koncert The Wanted, a one nie mialy biletow.
- Nie chce byc pazerna ani nic... no, ale przeciez moglabym pogadac z ciocia i z wujkiem.. - powiedzialam.
W tym samym momencie do domu weszli wlasnie oni.
Przez chwile przygladalam sie mojej kuzynce, na ktora wczesniej nie zwrocilam szczegolnej uwagi.
Wysoka, szczupla, czarne wlosy...
Czy to aby napewno brytyjka? - zasmialam sie pod nosem.
- Hej! - odpowiedzieli chorem brytyjskim akcentem.
Zuza i Justyna wygladaly na lekko zdziwione.
Pewnie myslaly, ze moja rodzina bedzie mowic po polsku.. a tu taki zonk.
Sama do konca sie nie przyzwyczailam, ze musze rozmawiac z nimi po angielsku.
- Mozemy porozmawiac? - spojrzalam w strone usmiechnietego wujka.
Kurcze... oni zawsze sa usmiechnieci. Wszyscy sa tutaj zawsze usmiechnieci.
Wujek zszedl na bok, a za nim pomaszerowala ciocia.
Podeszlam do nich.
- Bo.... no... nie wiem jak to powiedziec.... ymmm... - drapalam sie po glowie.
- No mow. Smialo! - ciocia usmiechnela sie do mnie szczerze.
- Bo my... to znaczy ja i Ola jedziemy jutro na koncert... i moje... no... kolezanki... te... inne... no... i... taaaak... - nie wiedzialam jak zebrac to w slowa.
Wujek zauwazyl, ze troche sie wstydze.
- Clara! - zawolal moja kuzynke. - Masz moze jeszcze dwa bilety?
Jeszcze dwa bilety? - pomyslalam. - Cieszylam sie, ze zrozumial moja jakze tworcza wypowiedz, ale tak lekko to powiedzial " masz moze jeszcze dwa bilety? " .
- Tak, oczywiscie. Przyniesc? - zapytala grzecznie.
Moj wujek kiwna tylko glowa, a ja stalam i patrzalam jak moja kuzynka wchodzi na gore po " dwa bilety ".
Richard i Lila poszli do kuchni, a ja nie moglam przestac patrzec na puste juz schody.
Dziewczyny zrobily wielkie oczy.
- Co to? Co to bylo?! - zapytala Zuza.
- Bitch please, i ty dopiero teraz jedziesz na ich koncert? - Justyna siedziala i nie umiala uwierzyc.
No powiedzmy sobie szczerze.
Ja, Ola, Justyna i Zuza marzylysmy o tych biletach od bardzo dawna.
A moja kuzynka tak poprostu ma zapasowe?
LUDZIE!
Po chwili Clara przyniosla dwa bilety.
- V V V VIIPY? - Justyna zrobila wielkie oczy.
Podeszlam do cioci i wujka i mocno ich przytulilam.
Myslalam, ze za chwile sie obudze czy cos... ale jak narazie chcialam jak najdluzej pozostac w tym stanie.
Nagle do Oli zadzwonil telefon.
- Halo?
W odpowiedzi uslyszala tylko znajomy glos.
- MA DA FA KA! - cala trojka patrzala sie na blada Ole.
Po jej policzkach plynely lzy.
Trzesla sie.
________________________________________________________________________________
Mam nadzieje, ze sie spodoba ;)
Dziekuje wszystkim czytelnikom!!! X
Hahaha...moj kasztan x Kocham to! J.
OdpowiedzUsuńdawaj kolejny! bo ja muszę wiedzieć kto dzwonił, mężu <3
OdpowiedzUsuń