poniedziałek, 2 lipca 2012

Batonik ♥

Na zakupach oczywiscie kazdy poszedl w swoja strone...
Wygladalismy jak dzieci z przedszkola poniewaz kazdy mial swoja pare.
Ola stracila sie gdzies z Maxem, Justyna z Nathanem, Zuza z Niallem, a ja z Ryanem.
Ja tak wlasciwie nie znalam kolegi z pary wiec nasze zakupy wygladaly bardziej jak jakis wywiad.
Dziewczyny pewnie bawily sie troche lepiej bo co jakis czas mozna bylo uslyszec ich krzyki typu : " Zostaw mnie ", " Mozesz mnie nie laskotac " itp.
Odglosy naprawde brzmialy nieco dziwnie no, ale w koncu co mogli robic w sklepie gdzie jest pelno ludzi?

Tak sie jakos stalo, ze wszyscy zebrali sie przy kasie w tym samym czasie.
- Gdzie macie zakupy? - zapytalam.
- Yy... - Ola rozejrzala sie dookola.
- No wlasnie! - Justyna krzyknela. - Gdzie masz zakupy? - popatrzala na mnie.
- To co? Jeszcze jedna rundka? - zapytal Niall.
Wszyscy szybko sie rozeszlismy i powrzucalismy do koszykow co wpadlo nam w rece.
Mozna bylo to zauwazyc w domu gdy nagle z reklamowki wyciagnelam gwozdzie.
- Aaa! Gwozdzie kupilas? - zasmiala sie Zuza.
- Ale ja nie wiem z czego ty sie tak smiejesz... - Ola siegnela po cos do jej torby. - Ty masz mlotek!
- No... bo pewnie chcialy powiesic te obrazki, ktore kupila Justyna. - Max wyciagnal obrazy z reklamowki Justyny.
- Tak... albo pozbijac ta szafke nocna, ktora kupiles ty! - Justyna sie skrzywila.
- Gdyby nie jego szafka Nathan nie mialby gdzie postawic jego lampki nocnej. - zasmial sie Ryan patrzac na rzeczy w reklamowce Nathana.
- Dobra... a kupil ktos cos do jedzenia? - popatrzalam na wszystkich z nadzieja.
Kazdy zaczal szperac w swojej torbie.
- Mam!! - krzyknal Niall. - A.. nie... karmy dla psa raczej nie chcecie, nie?
Wszyscy go zmierzyli.
- Mam! - Ola sie ucieszyla.
- Co? Karme dla kota? - Nathan popatrzal na nia.
- No na bank nie kupilam lampki nocnej! - usmiechnela sie ironicznie. - Mam batona! - dodala po chwili.
- To co? Dzielimy sie? - Justyna uniosla brwi.
- Czekaj... powtorze... MAM batona. - Ola usmiechnela sie.
- No nie badz taka!! - zmierzylam ja.
- No, ale co nam po tym jak podzielimy tego batona na 8 osob... nikt sie nie naje. - odezwal sie Max.
- Zamknij sie bo dobrze wiesz, ze Ola sie z toba podzieli! - Zuza sie zdenerwowala.


Po kilku minutach klotni doszlismy do wniosku, ze batona zostawimy w spokoju, a zamowimy pizze.


Gdy wszyscy jedli pizze ja skradlam sie do kuchni po Marsa.
Juz mialalam siegac do szafki kiedy siedzaca Ola na krzesle krzyknela:
- Co ty tutaj robisz?
Odwrocilam sie przestraszona.
- To samo co ty! - zasmialam sie patrzac na jej brudna z czekolady twarz.

2 komentarze: