Ze wzgledu na opoznienie samolot wystartowal o 23:00 czasu UK.
W Polsce byla juz polnoc, a co za tym idzie - moje urodziny!
Chociaz szczerze mowiac calkiem o tym zapomnialam...
Wszyscy zasneli wiec ja sama tez to zrobilam.
Justyna byla wtulona w swojego ukochanego - Nathana, Ola oczywiscie w Maxa... Zuza nie miala w kogo sie wtulac.
Niall musial leciec z 1D to Stanow.
Usiadla z Tomem zeby sobie porozmawiac, ale po trzech minutach oboje zasneli.
Siva spal slodko z Nareesha... Martin z Kevinem... chociaz wcale slodko nie wygladali!
Ja usiadlam z Jayem calkiem z tylu samolotu.
Za cala ekipa i zespolem.
Nie wiem na co liczylam... na jakas rozmowe czy cos... no, ale w kazdym badz razie sie przeliczylam bo Jay gdy tylko wsiadl do samolotu - zasnal!
- Wstaaaawaaaac! - uslyszalam krzyk Martina.
- Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!! - Tom zaczal przerazliwie krzyczec.
- Co?! - Justyna zwrocila sie do Toma zatykajac uszy.
- Nie wiem... tak jakos.... sory... - powiedzial i odpial pasy.
Chyba wyladowalismy... To znaczy - tak, wyladowalismy!
Ja wciaz jednak bylam troche zaspana.
Jay powoli sie zbieral.
Nagle wstapil we mnie jakis ogromny poklad energi.
- PAAAAROOOSTATKIEM W PIEKNY REEEEJS!! - wykrzyczalam na caly samolot.
Wszyscy spojrzeli na mnie z oczami na wierzczu.
- Agata? - Ola popatrzala na mnie jak na chore dziecko.
- Sorki... musialam... chodzilo to za mna dwa dni.... - zaczerwienilam sie, pozbieralam swoje rzeczy i ruszylam w strone drzwi.
Byl 21 lipca - 2:15 czasu Polskiego.
Na okolo ciemno i wietrznie.
Wszyscy ledwo zywi wysiadali gesiego z samolotu.
Toczylismy sie po schodach i myslelismy tylko o hotelowych lozkach.
- Ktora godzina....? - zapytala niepewnie Zuza.
- Kilkanascie minut po 2. - powiedzial Martin patrzac na zegarek.
Cala ekipa TW, chlopcy oraz Ola, Zuza i Justyna zatrzymali sie na srodku pasu postoju.
Ja nie zwracajac na to uwagi szlam przed siebie.
Nagle uslyszalam bardzo... ale to bardzo glosny spiew!
- Ja mam urodziny! - powiedzialam pod nosem i odwrocilam sie do wszystkich.
Wszystko brzmialo bardzo komicznie.
Dziewczyny spiewaly " Sto lat " , a ekipa TW i chlopcy " Happy birthday ".
Zrobilo mi sie strasznie milo!
Przyznam sie, ze lezka wyplynela z mojego oka.
Chcialam rzucic sie w strone " choru ", ale oni mnie wyreczyli.
Podbiegli do mnie z taka sila, ze przewrocilam sie na plyte lotniska.
Na szczescie uratowali mnie straznicy!
- Prezpraszamy... a panstwo co wyprawiaja? - dobrze zbudowany mezczyzna patrzal na nas zlym wrokiem.
- Nic, nic.. - powiedzielismy i szybko wstalismy.
Czekajac na bagaze oczywiscie wszyscy tweetneli mi zyczenia, ale rowniez.... " Poland here we are!! ".
- Zapowaida sie ciekawie... - usmiechnalam sie do wszystkich.
wtorek, 31 lipca 2012
poniedziałek, 30 lipca 2012
" Poland... here we come!!! " ♥
- No wlasnie Jay! - krzyknal Martin. - Jest akcja!
Bardzo dobrze slyszalam cala rozmowe poniewaz Jay wlaczyl glosnik.
- Co mnie obchodza twoje akcje Martin?! Sluchaj mojej!
- To ty sluchaj mojej!
- Nie?! Ty mojej babelku.
- Nie mow do mnie babelku! - Martin sie zdenerwowal. - Sluchaj!
- Oooo... babelek sie zbulwersowal! Sluchaj mnie!
Po kilkunasto minutowej konwersacji... ktora nie prowadzila do niczego... Martin i Jay sie zdenerwowali.
Nie wytrzymali tego przekrzykiwania sie i w tym samym momencie z ust ich obu padlo haslo - " Lecimy do Polski! ".
- Co...? - manager chlopcow sie zdziwil.
- To lepiej ty mi powiedz o co ci chodzi! Jak lecimy do Polski?! - Jay wytrzeszczyl swoje niebieskie oczy.
Oczywiscie nie byla to rozmowa na telefon.
Martin przyjechal do mojego domu jakas godzine od rozmowy telefonicznej.
Zebral sie tam rowniez caly zespol.
Marciak tlumaczyl chlopcom o co dokladnie chodzi.
Wszyscy rozlozyli sie na kanapach tylko nasz babelek przezywal wszystko na stojaco.
Wyjasnil nam wszystkim, ze otrzymal kilka telefonow z Polski z prosba o wystep chlopcow na gali Eska Music Awards 2012.
Wraz z Ola zrobilysmy ogromne oczy.
Rok temu bylysmy na tej gali i nawet nie myslalysmy o tym, ze kiedykolwiek nasze losy tak sie potocza.
Pamietam jak stalysmy calkiem pod scena z naszymi VIPowkami i nakrecalysmy kazda gwiazde...
Ola usmiechnela sie tylko do mnie i wyciagnela cos z kieszeni.
Byl to bilet z tamtej gali.
Zawsze mialysmy je przy sobie... moze to glupio zabrzmi, ale byly to nasze szczesliwy talizmany.
Popatrzalam na lekko podarty skrawek papieru, ktorego rowniez wyciagnelam z kieszeni...
- A te na wspomnienia wzielo... - Tom popatrzal na mnie i na Ole i zrobil facepalm'a.
Szybko schowalysmy bilety, a Ola siegnela po butelke wody i rzucila nia w Toma.
Nie miala za duzego pola manewru gdyz Max opieral sie o nia i lekko przysypial.
No, ale mniejsza z tym!
Martin nadal kontynuowal.
Po ponad dwu godzinnym ' spotkaniu ' wszyscy mieli juz dokladne plany dnia.
Byl piatek... 20 lipca... godzina 17:00... dzien przed moimi urodzinami....
- O 21:00 widzimy sie na lotnisku! - krzyknal Marciak wychodzac z domu.
Oczywiste bylo to, ze ja, Ola, Justyna i Zuza rowniez lecimy.
Dlatego kiedy chlopcy grali w fife my poszlysmy sie spakowac... Chlopcy jednak nie chcieli jeszcze tego robic...
Gdy zeszlysmy na dol byla 20:00... troche ciezko nam szlo z pakowaniem.
Caly zespol wciaz gral w fife... az do 21:39 kiedy Martin wparowal do domu.
Wszyscy zaczeli biegac i sie pakowac...
- Ej... ale co my mamy pakowac? - krzyknal Max z gory.
- No ciuchy! - krzyczal Martin z salonu.
- Ale my tu nie mieszkamy!!! - Nathan wybiegl z kuchni.
Nagle zrobila sie cisza.
Z kazdego pomieszczenia bylo slychac przeklenstwa.
W ulamku sekundy wszyscy znalezli sie w salonie.
Wraz z dziewczynami pobieglysmy po nasze torby i z chlopcami wsiadlysmy do vana.
Zaczela sie gonitwa.
Nikt nie patrzal na to co wklada do torby.
- Nie zdazymy, nie zdazymy, nie zdazymy... - powtarzal Mart w drodze na lotnisko.
Jednak jakims cudem lot sie opoznil wiec na styk wsiedlismy do samolotu.
" Poland... here we come!!! " - tweetnal kazdy z chlopcow siedzac na ogromnym fotelu.
Nalozylismy sluchawki na uszy, rozsiedlismy sie wygodnie i zasnelismy... czekal nas ponad dwugodzinny lot do Kolobrzegu gdzie miala odbyc sie gala EMA2012.
Bardzo dobrze slyszalam cala rozmowe poniewaz Jay wlaczyl glosnik.
- Co mnie obchodza twoje akcje Martin?! Sluchaj mojej!
- To ty sluchaj mojej!
- Nie?! Ty mojej babelku.
- Nie mow do mnie babelku! - Martin sie zdenerwowal. - Sluchaj!
- Oooo... babelek sie zbulwersowal! Sluchaj mnie!
Po kilkunasto minutowej konwersacji... ktora nie prowadzila do niczego... Martin i Jay sie zdenerwowali.
Nie wytrzymali tego przekrzykiwania sie i w tym samym momencie z ust ich obu padlo haslo - " Lecimy do Polski! ".
- Co...? - manager chlopcow sie zdziwil.
- To lepiej ty mi powiedz o co ci chodzi! Jak lecimy do Polski?! - Jay wytrzeszczyl swoje niebieskie oczy.
Oczywiscie nie byla to rozmowa na telefon.
Martin przyjechal do mojego domu jakas godzine od rozmowy telefonicznej.
Zebral sie tam rowniez caly zespol.
Marciak tlumaczyl chlopcom o co dokladnie chodzi.
Wszyscy rozlozyli sie na kanapach tylko nasz babelek przezywal wszystko na stojaco.
Wyjasnil nam wszystkim, ze otrzymal kilka telefonow z Polski z prosba o wystep chlopcow na gali Eska Music Awards 2012.
Wraz z Ola zrobilysmy ogromne oczy.
Rok temu bylysmy na tej gali i nawet nie myslalysmy o tym, ze kiedykolwiek nasze losy tak sie potocza.
Pamietam jak stalysmy calkiem pod scena z naszymi VIPowkami i nakrecalysmy kazda gwiazde...
Ola usmiechnela sie tylko do mnie i wyciagnela cos z kieszeni.
Byl to bilet z tamtej gali.
Zawsze mialysmy je przy sobie... moze to glupio zabrzmi, ale byly to nasze szczesliwy talizmany.
Popatrzalam na lekko podarty skrawek papieru, ktorego rowniez wyciagnelam z kieszeni...
- A te na wspomnienia wzielo... - Tom popatrzal na mnie i na Ole i zrobil facepalm'a.
Szybko schowalysmy bilety, a Ola siegnela po butelke wody i rzucila nia w Toma.
Nie miala za duzego pola manewru gdyz Max opieral sie o nia i lekko przysypial.
No, ale mniejsza z tym!
Martin nadal kontynuowal.
Po ponad dwu godzinnym ' spotkaniu ' wszyscy mieli juz dokladne plany dnia.
Byl piatek... 20 lipca... godzina 17:00... dzien przed moimi urodzinami....
- O 21:00 widzimy sie na lotnisku! - krzyknal Marciak wychodzac z domu.
Oczywiste bylo to, ze ja, Ola, Justyna i Zuza rowniez lecimy.
Dlatego kiedy chlopcy grali w fife my poszlysmy sie spakowac... Chlopcy jednak nie chcieli jeszcze tego robic...
Gdy zeszlysmy na dol byla 20:00... troche ciezko nam szlo z pakowaniem.
Caly zespol wciaz gral w fife... az do 21:39 kiedy Martin wparowal do domu.
Wszyscy zaczeli biegac i sie pakowac...
- Ej... ale co my mamy pakowac? - krzyknal Max z gory.
- No ciuchy! - krzyczal Martin z salonu.
- Ale my tu nie mieszkamy!!! - Nathan wybiegl z kuchni.
Nagle zrobila sie cisza.
Z kazdego pomieszczenia bylo slychac przeklenstwa.
W ulamku sekundy wszyscy znalezli sie w salonie.
Wraz z dziewczynami pobieglysmy po nasze torby i z chlopcami wsiadlysmy do vana.
Zaczela sie gonitwa.
Nikt nie patrzal na to co wklada do torby.
- Nie zdazymy, nie zdazymy, nie zdazymy... - powtarzal Mart w drodze na lotnisko.
Jednak jakims cudem lot sie opoznil wiec na styk wsiedlismy do samolotu.
" Poland... here we come!!! " - tweetnal kazdy z chlopcow siedzac na ogromnym fotelu.
Nalozylismy sluchawki na uszy, rozsiedlismy sie wygodnie i zasnelismy... czekal nas ponad dwugodzinny lot do Kolobrzegu gdzie miala odbyc sie gala EMA2012.
środa, 25 lipca 2012
" Jest akcja... "♥
Moje urodziny chcialam spedzic w Polsce wraz z rodzina oraz z przyjaciolmi.
Problem polegal na tym, ze czesc moich przyjaciol mieszka w Londynie..
Tak... chodzi mi o caly team TW oraz o nich samych.
Ola, Zuza i Justyna nalegaly zeby zrobic cala impreze w Londynie.
Ja jednak za bardzo nie bylam do tego przekonana...
Rodzice jak i przyjaciele w Polsce dali mi wolna reke... a ja wciaz chcialam spedzic urodziny w Polsce.
Justyna, Zuza i Ola powiedzialy, ze jezeli ja polece do Polski oni bez wzgledu na ich ukochanych tez tam ze mna poleca...
- Co tak siedzisz...? - Jay zwrocil sie do mnie wchodzac do domu.
Byl na jakich zakupach i postanowil, ze nas odwiedzi.
Max, Nathan i Niall spedzali tam bardzo duzo czasu, ale to chyba da sie wyjasnic... bylo kilka powodow... a wlasciwie 3!
Justyna, Ola i Zuza...
Jay jednak nie przebywal tutaj czesto.
- Tak sobie rozmyslam.... - powiedzialam patrzac sie w sciane.
- Co sie stalo? - Jay wyraznie sie zaniepokoil.
Usiadl kolo mnie.
- Co sie mialo stac? - zasmialam sie.
- Pewnie dziwi sie, ze myslisz! - krzyknela z Ola z kuchni.
Jay zachichotal.
- Nie podsluchuj!- zwrocilam sie do niej.
- Czy ja dobrze slyszalam? Agata mysli? - Zuza i Niall schodzili z gory.
Wybierali sie na spacer.
Zmierzylam ich jedynie wzrokiem i powrocilam do ' gapienia ' sie w sciane.
Nagle moj telefon zaczal wibrowac.
Wyciagnelam go z kieszeni i odblokowalam.
Justyna wyslala mi SMSa : " Kasztan mysli?!?! Zapisze w kalendarzu!! ".
- Nie no zaraz was wszystkich zdziele! - wstalam z kanapy. - Wychodzisz? - odwrocilam sie do Jaya wpatrzonego w ta sama sciane na ktora ja patrzalam sie od kilku godzin. - Wychodzisz? - powtorzylam glosniej.
- Ja sie nie dziwie, ze sie tak na ta sciane patrzysz... patrz jaka tam jest plama! - wstajac wskazal palcem. - Ale patrzenie nic nie pomoze... trzeba to wyczyscic...
-Wychodzisz? - powtorzylam nie zwracajac uwagi na to co przed chwila mowil.
Ubralam buty i otworzylam drzwi.
- Idziesz ze mna? - ucieszyl sie i szybko ubral swoje conversy.
Ja jedynie pokrecilam glowa.
- No i wlasnie nie wiem jak to pogodzic.... - popatrzalam w strone Jaya.
Poszlismy na krotki spacer i zatrzymalismy sie w jakims parku.
Opowiadalam mu o tym, ze urodziny chcialabym spedzic w Polsce, ale rowniez z nimi wszystkimi.
- To da sie zalatwic... - usmiechnal sie i wyciagnal telefon. - Martin? Jest akcja....
Problem polegal na tym, ze czesc moich przyjaciol mieszka w Londynie..
Tak... chodzi mi o caly team TW oraz o nich samych.
Ola, Zuza i Justyna nalegaly zeby zrobic cala impreze w Londynie.
Ja jednak za bardzo nie bylam do tego przekonana...
Rodzice jak i przyjaciele w Polsce dali mi wolna reke... a ja wciaz chcialam spedzic urodziny w Polsce.
Justyna, Zuza i Ola powiedzialy, ze jezeli ja polece do Polski oni bez wzgledu na ich ukochanych tez tam ze mna poleca...
- Co tak siedzisz...? - Jay zwrocil sie do mnie wchodzac do domu.
Byl na jakich zakupach i postanowil, ze nas odwiedzi.
Max, Nathan i Niall spedzali tam bardzo duzo czasu, ale to chyba da sie wyjasnic... bylo kilka powodow... a wlasciwie 3!
Justyna, Ola i Zuza...
Jay jednak nie przebywal tutaj czesto.
- Tak sobie rozmyslam.... - powiedzialam patrzac sie w sciane.
- Co sie stalo? - Jay wyraznie sie zaniepokoil.
Usiadl kolo mnie.
- Co sie mialo stac? - zasmialam sie.
- Pewnie dziwi sie, ze myslisz! - krzyknela z Ola z kuchni.
Jay zachichotal.
- Nie podsluchuj!- zwrocilam sie do niej.
- Czy ja dobrze slyszalam? Agata mysli? - Zuza i Niall schodzili z gory.
Wybierali sie na spacer.
Zmierzylam ich jedynie wzrokiem i powrocilam do ' gapienia ' sie w sciane.
Nagle moj telefon zaczal wibrowac.
Wyciagnelam go z kieszeni i odblokowalam.
Justyna wyslala mi SMSa : " Kasztan mysli?!?! Zapisze w kalendarzu!! ".
- Nie no zaraz was wszystkich zdziele! - wstalam z kanapy. - Wychodzisz? - odwrocilam sie do Jaya wpatrzonego w ta sama sciane na ktora ja patrzalam sie od kilku godzin. - Wychodzisz? - powtorzylam glosniej.
- Ja sie nie dziwie, ze sie tak na ta sciane patrzysz... patrz jaka tam jest plama! - wstajac wskazal palcem. - Ale patrzenie nic nie pomoze... trzeba to wyczyscic...
-Wychodzisz? - powtorzylam nie zwracajac uwagi na to co przed chwila mowil.
Ubralam buty i otworzylam drzwi.
- Idziesz ze mna? - ucieszyl sie i szybko ubral swoje conversy.
Ja jedynie pokrecilam glowa.
- No i wlasnie nie wiem jak to pogodzic.... - popatrzalam w strone Jaya.
Poszlismy na krotki spacer i zatrzymalismy sie w jakims parku.
Opowiadalam mu o tym, ze urodziny chcialabym spedzic w Polsce, ale rowniez z nimi wszystkimi.
- To da sie zalatwic... - usmiechnal sie i wyciagnal telefon. - Martin? Jest akcja....
środa, 18 lipca 2012
Opowiesci ♥
W drodze na T In The Park nie moglam uwierzyc wlasnym oczom.
Siedzialam w vanie i patrzalam na Ole wtulona w Maxa.
Patrzalam jak Nathan uroczo patrzy na Justyne... Nial na Zuze...
- Ej czekajcie! - wrzasnelam, a wszyscy spojrzeli na mnie. - Bo wy... wy... wy... i tak ten...? - pokazywalam palcem na pary.
- A co w tym takiego trudnego do pojecia? - Zuza zdziwila sie.
- Bo jak sobie lecialam do Polski to takim widokiem mnie nie zegnaliscie....
- Ale cie witamy. - Max pocalowal Ole.
- Nie, Nie, Nie, Nie!!!! - zaslonilam oczy. - Nie wierze.. - mruknelam.
Jeszcze niedawno jechalysmy z dziewczynami zobaczyc naszych idoli na koncercie, a teraz oni sa... RAZEM?
- Bedziesz musialam uwierzyc... - powiedzial Nath po czym zrobil z Justyna to samo co Max z Ola.
Oczy wyszly mi na wierzch... jeszcze bardziej gdy zobaczylam Nialla i Zuze... robili to samo.
- Przepraszam... moge wysiasc?! Zaraz rzygne tecza.... - mowilam do Kevina.
- A moze by tak bardziej dyplomatycznie? - zasmial sie Jay.
- Sory... ale patrzac na nich to wyrazenie " zwymiotuje tecza " nie przekazuje wszystkich moich emocji! - zbulwersowalam sie.
Przez cala droge na wystep jak i przez nastepny tydzien nie moglam przyzwyczaic sie do widoku papuzek...
Wszystko bylo by ok gdyby nie to, ze co chwile okazywali sobie uczucia.
No ludzie!! Ilez mozna?!
- Nooo heeeeeeeeej! - Ola usiadla kolo mnie na kanapie.
- A... tobie co? - mowilam przeskakujac po programach w TV.
- Booo... wiesz! Ty masz urodziny za kilka dni! - uniosla brwi.
- No co ty nie powiesz! - usmiechnelam sie ironicznie.
- To gdzie zapraszasz kolezanke....? - usmiechnela sie.
- No wlasnie! Gdzie TY zapraszasz kolezanke z okazji JEJ urodzin? - wstalam i ruszylam do kuchni.
- Ej... - Justyna schodzila z gory. - To sa twoje urodziny! Ty nas gdzies zapros! - popatrzala na mnie gdy wyciagalam so z lodowki.
- Taaaak! Zrobie imprezke na caly Londyn! Zaprosze... ta... no... Ele...
- Kogo? - dziewczyny powiedzialy chorem.
- No Ele! - zamknelam lodowke i ruszylam w strone salonu.
- A przepraszam bardzo! Od kiedy ty z krolowa jestes na ' ty '? - zapytala Ola.
- No mniej wiecej od kiedy ty jestes z Maxem PARA, Justyna z Nathanem, a Zuza z Niallem. - usmiechnelam sie ironicznie.
- A no to bedzie jakies... poltorej tygodnia, nie Justyna? - Ola zwrocila sie do Justyny znudzonym glosem.
- No... jakos tak... - Justyna odpowiedziala jej takim samym tonem.
- EJ HELLO! Dlaczego ja nic nie wiedzialam? Wylatujecie mi z jakims trzymaniem sie za raczki na lotnisku, calowaniem w vanie... - popatrzalam na nie rzadajac wyjasnien.
Nagle do salonu weszla Zuza.
- Agatko... jestes na takie rzeczy za mloda! - Justyna zasmiala sie i poklepala mnie po ramieniu.
- Tak? Tak sie bawimy? Ok! Zadnej imprezki urodzinowej nie bedzie! - krzyknelam patrzac jak cala trojka idzie na gore.
- Aaaaa no bo to calkowicie zmienia postac rzeczy.... - Ola odwrocila sie w moja strone. - Dziewczyny! - popatrzala na Zuze i Justyne. - Mysle, ze mozemy jej wszystko opowiedziec...
- Ale zrobisz party? - zapytala Zuza.
- Jak mi wszystko powiecie... - mowilam robiac miejsce na sofie.
Dziewczyny usiadly kolo mnie i zaczely mi wszystko opowiadac.
Po gdzinie wiedzialam juz wszystko... co nie zmienialo faktu, ze nie moglam uwierzyc, ze one i chlopcy sa razem!
Siedzialam w vanie i patrzalam na Ole wtulona w Maxa.
Patrzalam jak Nathan uroczo patrzy na Justyne... Nial na Zuze...
- Ej czekajcie! - wrzasnelam, a wszyscy spojrzeli na mnie. - Bo wy... wy... wy... i tak ten...? - pokazywalam palcem na pary.
- A co w tym takiego trudnego do pojecia? - Zuza zdziwila sie.
- Bo jak sobie lecialam do Polski to takim widokiem mnie nie zegnaliscie....
- Ale cie witamy. - Max pocalowal Ole.
- Nie, Nie, Nie, Nie!!!! - zaslonilam oczy. - Nie wierze.. - mruknelam.
Jeszcze niedawno jechalysmy z dziewczynami zobaczyc naszych idoli na koncercie, a teraz oni sa... RAZEM?
- Bedziesz musialam uwierzyc... - powiedzial Nath po czym zrobil z Justyna to samo co Max z Ola.
Oczy wyszly mi na wierzch... jeszcze bardziej gdy zobaczylam Nialla i Zuze... robili to samo.
- Przepraszam... moge wysiasc?! Zaraz rzygne tecza.... - mowilam do Kevina.
- A moze by tak bardziej dyplomatycznie? - zasmial sie Jay.
- Sory... ale patrzac na nich to wyrazenie " zwymiotuje tecza " nie przekazuje wszystkich moich emocji! - zbulwersowalam sie.
Przez cala droge na wystep jak i przez nastepny tydzien nie moglam przyzwyczaic sie do widoku papuzek...
Wszystko bylo by ok gdyby nie to, ze co chwile okazywali sobie uczucia.
No ludzie!! Ilez mozna?!
- Nooo heeeeeeeeej! - Ola usiadla kolo mnie na kanapie.
- A... tobie co? - mowilam przeskakujac po programach w TV.
- Booo... wiesz! Ty masz urodziny za kilka dni! - uniosla brwi.
- No co ty nie powiesz! - usmiechnelam sie ironicznie.
- To gdzie zapraszasz kolezanke....? - usmiechnela sie.
- No wlasnie! Gdzie TY zapraszasz kolezanke z okazji JEJ urodzin? - wstalam i ruszylam do kuchni.
- Ej... - Justyna schodzila z gory. - To sa twoje urodziny! Ty nas gdzies zapros! - popatrzala na mnie gdy wyciagalam so z lodowki.
- Taaaak! Zrobie imprezke na caly Londyn! Zaprosze... ta... no... Ele...
- Kogo? - dziewczyny powiedzialy chorem.
- No Ele! - zamknelam lodowke i ruszylam w strone salonu.
- A przepraszam bardzo! Od kiedy ty z krolowa jestes na ' ty '? - zapytala Ola.
- No mniej wiecej od kiedy ty jestes z Maxem PARA, Justyna z Nathanem, a Zuza z Niallem. - usmiechnelam sie ironicznie.
- A no to bedzie jakies... poltorej tygodnia, nie Justyna? - Ola zwrocila sie do Justyny znudzonym glosem.
- No... jakos tak... - Justyna odpowiedziala jej takim samym tonem.
- EJ HELLO! Dlaczego ja nic nie wiedzialam? Wylatujecie mi z jakims trzymaniem sie za raczki na lotnisku, calowaniem w vanie... - popatrzalam na nie rzadajac wyjasnien.
Nagle do salonu weszla Zuza.
- Agatko... jestes na takie rzeczy za mloda! - Justyna zasmiala sie i poklepala mnie po ramieniu.
- Tak? Tak sie bawimy? Ok! Zadnej imprezki urodzinowej nie bedzie! - krzyknelam patrzac jak cala trojka idzie na gore.
- Aaaaa no bo to calkowicie zmienia postac rzeczy.... - Ola odwrocila sie w moja strone. - Dziewczyny! - popatrzala na Zuze i Justyne. - Mysle, ze mozemy jej wszystko opowiedziec...
- Ale zrobisz party? - zapytala Zuza.
- Jak mi wszystko powiecie... - mowilam robiac miejsce na sofie.
Dziewczyny usiadly kolo mnie i zaczely mi wszystko opowiadac.
Po gdzinie wiedzialam juz wszystko... co nie zmienialo faktu, ze nie moglam uwierzyc, ze one i chlopcy sa razem!
niedziela, 8 lipca 2012
Niespodziewany widok ♥
Dni bardzo szybko mijaly, a my coraz bardziej zblizalysmy sie do chlopcow.
Bardzo dobrze bylo widac kto z kim... krecil.
Nathan bez przerwy zarywal do Justyny, Niall do Zuzy, a Ola caly czas wybywala gdzies z Maxem.
Ja bylam jakas neutralna... Raz wyszlam do kina z Ryanem z Lawson, innym razem z Jayem... albo Tomem...
Cale pierwsze siedem dni lipca bylysmy wraz z dziewczynami poza domem.
Chlopcy zapraszali nas na ich wystepy, wiec wraz z cala ekipa TW jezdzilismy za nimi.
Dzien przed koncertem zespolu w Luton zadzwonila do mnie mama.
Oczywiscie jak zwykle mowila jak to bardzo teskni...
Po chwili rozmowy powiedziala, ze kupila mi bilet do Polski na niecale 3 dni...
Troche sie zdenerwowalam...
No, ale co mialam zrobic?
Bardzo niechetnie zebralam sie tego samego dnia na lotnisko.
Dziewczyny zadzwonily do swoich rodzicow, ktorzy juz zmierzali do mojego domu w PL zeby przekazac jakies rzeczy dla swoich coreczek.
Byl piatek wiec wszystkie drogi na lotnisko byly zakorkowane, co jeszcze bardziej zniechecilo mnie do lotu.
Jakims cudem jednak nie spoznilam sie na samolot.
Okolo 15:00 bylam juz w swoim ukochanym domku na slasku.
Po pieciu minutach stwierdzilam, ze chce juz wracac do UK...
Pogoda w Polsce byla nie do wytrzymania!
- Przewidujemy dzisiaj temperatury do 36 stopni na poludniu... - ogladalam prognoze pogody.
- Bitch please! Tyle to ja mam w domu jak sobie wiatrak wlacze! - powiedzialam.
- Co cie boli? - Ola odezwala sie w telefonie.
Czulam sie strasznie dziwnie, ze do Polski wrocilam bez Oli... no, ale coz!
Pewnie w tym momencie szykowala sie na kolejne wyjscie ze swoim lovelasem.
- Jak tam z Maxiem? - zapytalam.
- Dziewczyno... a my sie przepraszam nie widzialysmy 2 miesiace? Nie moglas zapytac 3 godziny temu jak cie na lotnisko wiozlam? - pomimo tego, ze jej nie widzialam wyobrazalam sobie jej poirytowany wyraz twarzy.
Porozmawialysmy jeszcze przez chwilke po czym poszlam sie przejsc.
Szczerze mowiac to dziwie sie, ze po spacerze nie wygladalam jak jakas skwarka...
Byl taki upal, ze szkoda gadac!
Po niecalych 3 dniach spedzonych w Polsce przyszedl czas na powrot do UK.
Bardzo sie z tego powodu ucieszylam!
Nie dosc, ze tam jest o wiele zimniej to jeszcze stesknilam sie za wszystkimi.
Byla niedziela wiec zespol mial koncert na imprezie zwanej " T In The Park ".
Tak tez wiec polecialam wlasnie tam.
Na miejscu bylam okolo 19:00..
Na lotnisko przyjechali po mnie Max, Tom, Jay, Niall, Nathan, Ola, Justyna i Zuza...
Nie bylo by w tym nic dziwnego gdyby nie to, ze Justyna stala trzymajac sie za reke z Nathanem... Ola z Maxem, a Zuza z Niallem.
- Co to.. ale, ze wy... nie no... COOOO?! - stanelam na srodku lotniska i zrobilam wielkie oczy.
- Aaaa... a to nie pochwalilysmy sie przez skype'a? - Justyna usmiechnela sie.
No to wychodzi na to, ze dziewczyny dobrze bawily sie przez te 3 dni...
- Nie boj sie... nadrobisz wszystko dzisiaj! - Jay zasmial sie i pomogl mi z bagazami.
Bardzo dobrze bylo widac kto z kim... krecil.
Nathan bez przerwy zarywal do Justyny, Niall do Zuzy, a Ola caly czas wybywala gdzies z Maxem.
Ja bylam jakas neutralna... Raz wyszlam do kina z Ryanem z Lawson, innym razem z Jayem... albo Tomem...
Cale pierwsze siedem dni lipca bylysmy wraz z dziewczynami poza domem.
Chlopcy zapraszali nas na ich wystepy, wiec wraz z cala ekipa TW jezdzilismy za nimi.
Dzien przed koncertem zespolu w Luton zadzwonila do mnie mama.
Oczywiscie jak zwykle mowila jak to bardzo teskni...
Po chwili rozmowy powiedziala, ze kupila mi bilet do Polski na niecale 3 dni...
Troche sie zdenerwowalam...
No, ale co mialam zrobic?
Bardzo niechetnie zebralam sie tego samego dnia na lotnisko.
Dziewczyny zadzwonily do swoich rodzicow, ktorzy juz zmierzali do mojego domu w PL zeby przekazac jakies rzeczy dla swoich coreczek.
Byl piatek wiec wszystkie drogi na lotnisko byly zakorkowane, co jeszcze bardziej zniechecilo mnie do lotu.
Jakims cudem jednak nie spoznilam sie na samolot.
Okolo 15:00 bylam juz w swoim ukochanym domku na slasku.
Po pieciu minutach stwierdzilam, ze chce juz wracac do UK...
Pogoda w Polsce byla nie do wytrzymania!
- Przewidujemy dzisiaj temperatury do 36 stopni na poludniu... - ogladalam prognoze pogody.
- Bitch please! Tyle to ja mam w domu jak sobie wiatrak wlacze! - powiedzialam.
- Co cie boli? - Ola odezwala sie w telefonie.
Czulam sie strasznie dziwnie, ze do Polski wrocilam bez Oli... no, ale coz!
Pewnie w tym momencie szykowala sie na kolejne wyjscie ze swoim lovelasem.
- Jak tam z Maxiem? - zapytalam.
- Dziewczyno... a my sie przepraszam nie widzialysmy 2 miesiace? Nie moglas zapytac 3 godziny temu jak cie na lotnisko wiozlam? - pomimo tego, ze jej nie widzialam wyobrazalam sobie jej poirytowany wyraz twarzy.
Porozmawialysmy jeszcze przez chwilke po czym poszlam sie przejsc.
Szczerze mowiac to dziwie sie, ze po spacerze nie wygladalam jak jakas skwarka...
Byl taki upal, ze szkoda gadac!
Po niecalych 3 dniach spedzonych w Polsce przyszedl czas na powrot do UK.
Bardzo sie z tego powodu ucieszylam!
Nie dosc, ze tam jest o wiele zimniej to jeszcze stesknilam sie za wszystkimi.
Byla niedziela wiec zespol mial koncert na imprezie zwanej " T In The Park ".
Tak tez wiec polecialam wlasnie tam.
Na miejscu bylam okolo 19:00..
Na lotnisko przyjechali po mnie Max, Tom, Jay, Niall, Nathan, Ola, Justyna i Zuza...
Nie bylo by w tym nic dziwnego gdyby nie to, ze Justyna stala trzymajac sie za reke z Nathanem... Ola z Maxem, a Zuza z Niallem.
- Co to.. ale, ze wy... nie no... COOOO?! - stanelam na srodku lotniska i zrobilam wielkie oczy.
- Aaaa... a to nie pochwalilysmy sie przez skype'a? - Justyna usmiechnela sie.
No to wychodzi na to, ze dziewczyny dobrze bawily sie przez te 3 dni...
- Nie boj sie... nadrobisz wszystko dzisiaj! - Jay zasmial sie i pomogl mi z bagazami.
poniedziałek, 2 lipca 2012
Batonik ♥
Na zakupach oczywiscie kazdy poszedl w swoja strone...
Wygladalismy jak dzieci z przedszkola poniewaz kazdy mial swoja pare.
Ola stracila sie gdzies z Maxem, Justyna z Nathanem, Zuza z Niallem, a ja z Ryanem.
Ja tak wlasciwie nie znalam kolegi z pary wiec nasze zakupy wygladaly bardziej jak jakis wywiad.
Dziewczyny pewnie bawily sie troche lepiej bo co jakis czas mozna bylo uslyszec ich krzyki typu : " Zostaw mnie ", " Mozesz mnie nie laskotac " itp.
Odglosy naprawde brzmialy nieco dziwnie no, ale w koncu co mogli robic w sklepie gdzie jest pelno ludzi?
Tak sie jakos stalo, ze wszyscy zebrali sie przy kasie w tym samym czasie.
- Gdzie macie zakupy? - zapytalam.
- Yy... - Ola rozejrzala sie dookola.
- No wlasnie! - Justyna krzyknela. - Gdzie masz zakupy? - popatrzala na mnie.
- To co? Jeszcze jedna rundka? - zapytal Niall.
Wszyscy szybko sie rozeszlismy i powrzucalismy do koszykow co wpadlo nam w rece.
Mozna bylo to zauwazyc w domu gdy nagle z reklamowki wyciagnelam gwozdzie.
- Aaa! Gwozdzie kupilas? - zasmiala sie Zuza.
- Ale ja nie wiem z czego ty sie tak smiejesz... - Ola siegnela po cos do jej torby. - Ty masz mlotek!
- No... bo pewnie chcialy powiesic te obrazki, ktore kupila Justyna. - Max wyciagnal obrazy z reklamowki Justyny.
- Tak... albo pozbijac ta szafke nocna, ktora kupiles ty! - Justyna sie skrzywila.
- Gdyby nie jego szafka Nathan nie mialby gdzie postawic jego lampki nocnej. - zasmial sie Ryan patrzac na rzeczy w reklamowce Nathana.
- Dobra... a kupil ktos cos do jedzenia? - popatrzalam na wszystkich z nadzieja.
Kazdy zaczal szperac w swojej torbie.
- Mam!! - krzyknal Niall. - A.. nie... karmy dla psa raczej nie chcecie, nie?
Wszyscy go zmierzyli.
- Mam! - Ola sie ucieszyla.
- Co? Karme dla kota? - Nathan popatrzal na nia.
- No na bank nie kupilam lampki nocnej! - usmiechnela sie ironicznie. - Mam batona! - dodala po chwili.
- To co? Dzielimy sie? - Justyna uniosla brwi.
- Czekaj... powtorze... MAM batona. - Ola usmiechnela sie.
- No nie badz taka!! - zmierzylam ja.
- No, ale co nam po tym jak podzielimy tego batona na 8 osob... nikt sie nie naje. - odezwal sie Max.
- Zamknij sie bo dobrze wiesz, ze Ola sie z toba podzieli! - Zuza sie zdenerwowala.
Po kilku minutach klotni doszlismy do wniosku, ze batona zostawimy w spokoju, a zamowimy pizze.
Gdy wszyscy jedli pizze ja skradlam sie do kuchni po Marsa.
Juz mialalam siegac do szafki kiedy siedzaca Ola na krzesle krzyknela:
- Co ty tutaj robisz?
Odwrocilam sie przestraszona.
- To samo co ty! - zasmialam sie patrzac na jej brudna z czekolady twarz.
Wygladalismy jak dzieci z przedszkola poniewaz kazdy mial swoja pare.
Ola stracila sie gdzies z Maxem, Justyna z Nathanem, Zuza z Niallem, a ja z Ryanem.
Ja tak wlasciwie nie znalam kolegi z pary wiec nasze zakupy wygladaly bardziej jak jakis wywiad.
Dziewczyny pewnie bawily sie troche lepiej bo co jakis czas mozna bylo uslyszec ich krzyki typu : " Zostaw mnie ", " Mozesz mnie nie laskotac " itp.
Odglosy naprawde brzmialy nieco dziwnie no, ale w koncu co mogli robic w sklepie gdzie jest pelno ludzi?
Tak sie jakos stalo, ze wszyscy zebrali sie przy kasie w tym samym czasie.
- Gdzie macie zakupy? - zapytalam.
- Yy... - Ola rozejrzala sie dookola.
- No wlasnie! - Justyna krzyknela. - Gdzie masz zakupy? - popatrzala na mnie.
- To co? Jeszcze jedna rundka? - zapytal Niall.
Wszyscy szybko sie rozeszlismy i powrzucalismy do koszykow co wpadlo nam w rece.
Mozna bylo to zauwazyc w domu gdy nagle z reklamowki wyciagnelam gwozdzie.
- Aaa! Gwozdzie kupilas? - zasmiala sie Zuza.
- Ale ja nie wiem z czego ty sie tak smiejesz... - Ola siegnela po cos do jej torby. - Ty masz mlotek!
- No... bo pewnie chcialy powiesic te obrazki, ktore kupila Justyna. - Max wyciagnal obrazy z reklamowki Justyny.
- Tak... albo pozbijac ta szafke nocna, ktora kupiles ty! - Justyna sie skrzywila.
- Gdyby nie jego szafka Nathan nie mialby gdzie postawic jego lampki nocnej. - zasmial sie Ryan patrzac na rzeczy w reklamowce Nathana.
- Dobra... a kupil ktos cos do jedzenia? - popatrzalam na wszystkich z nadzieja.
Kazdy zaczal szperac w swojej torbie.
- Mam!! - krzyknal Niall. - A.. nie... karmy dla psa raczej nie chcecie, nie?
Wszyscy go zmierzyli.
- Mam! - Ola sie ucieszyla.
- Co? Karme dla kota? - Nathan popatrzal na nia.
- No na bank nie kupilam lampki nocnej! - usmiechnela sie ironicznie. - Mam batona! - dodala po chwili.
- To co? Dzielimy sie? - Justyna uniosla brwi.
- Czekaj... powtorze... MAM batona. - Ola usmiechnela sie.
- No nie badz taka!! - zmierzylam ja.
- No, ale co nam po tym jak podzielimy tego batona na 8 osob... nikt sie nie naje. - odezwal sie Max.
- Zamknij sie bo dobrze wiesz, ze Ola sie z toba podzieli! - Zuza sie zdenerwowala.
Po kilku minutach klotni doszlismy do wniosku, ze batona zostawimy w spokoju, a zamowimy pizze.
Gdy wszyscy jedli pizze ja skradlam sie do kuchni po Marsa.
Juz mialalam siegac do szafki kiedy siedzaca Ola na krzesle krzyknela:
- Co ty tutaj robisz?
Odwrocilam sie przestraszona.
- To samo co ty! - zasmialam sie patrzac na jej brudna z czekolady twarz.
Subskrybuj:
Posty (Atom)