niedziela, 30 września 2012

Kasztaning ♥

W Nowym Jorku zagoscilismy jedynie 3 dni.
Oczywiscie wraz z Justyna, Ola, Zuza i Nareesha wybralysmy sie na zakupy!
Ja szczegolnie nie przepadam za chodzeniem po sklepach no ale w koncu bylysmy w NY wiec sie poswiecilam.
Do hotelu wrocilysmy obladowane ogromna iloscia toreb z roznorakich sklepow.
- A... gdzie wy to macie zamiar schowac? - zapytal Kevin pakujac torby do wana.
- Przeciez juz jestescie spakowane i zaraz jedziemy na lotnisko.... - Siva stal pod hotelem i patrzal na nas jak na wariatki.
- Chlopcy... nauczcie sie jednego! My myslimy i jestesmy przygotowane na wszystko! - powiedziala Ola. - No z malym wyjatkiem... Agata nie mysli... - dodala po chwili.
Zmierzylam ja jedynie wzrokiem.
Po zakupach nie mialam sily na nic.
- Taaak... jestescie przygotowane... Niestety raczej nie w tej sytuacji... - Nathan zerknal na torby, ktore lezaly juz w wanie i na nas obladowanych ciuchami.
- Ha ha ha! Ja na cale szczescie jeszcze sie nie spakowalam! - uradowala sie Zuza i ruszyla do hotelu... zapewne do Nialla.
- Moj drogi. - Justyna podeszla do Nathana. - I tu sie mylisz! - usmiechnela sie ironicznie.
Zza rogu wyszla Nareesha z dwoma przeogromnymi torbami.
- Mowiliscie cos...? - zapytala smiejac sie.
- Te jak cos wymysla... - Max zlapal sie za glowe.

Cudem zmiescilysmy wszystkie ciuchy i buty do tych dwoch bagazy.
Dziwie sie, ze zamki to wszystko wytrzymaly.
Uradowane ruszylysmy na lotnisko... ( Jedynie Zuza zostala z Niallem. Mielismy sie zlapac jakos po locie gdyz obydwoje mieli zabukowane bilety na pozniejsza godzine ).
Chlopcy nie byli az tak radosni bo musieli sluchac co nakupowalysmy.

- A wy bedziecie tak o tym ciuchach i butach mowic, az do LA czy moze przestaniecie...? - zapytal Jay podchodzac do odprawy paszportowej.
- Do LA? - zapytala sie Ola, a wszystkie dziewczyny wybuchnely smiechem. - Jak skonczymy o tym mowic w Londynie to bedzie dobrze!
- Ja juz sie ogolnie zmeczylam tym gadaniem.... - powiedzialam i oparlam sie... o torbe!
Oczywiscie torba byla na kolkach wiec automatycznie sie przesunela, a ja wyladowalam na zimnej posadzce.
Wszyscy zrobili facapalm'a, a inni ludzie na lotnisku smiali sie pod nosem.
- Wspominalam juz, ze bycie kasztanem nie boli? - Ola popatrzala na mnie.
- Myslenie tez nie boli.... - Justyna spojrzala na mnie z politowaniem.
- W takim razie jestem wyjatkiem! - powiedzialam udajac zalamana.
- A juz wlasnie mialem mowic, ze dawno Agaty nie widzialem lezacej na ziemi... - Nathan spojrzal na mnie.
- Wez zapamietaj w koncu, ze jak opierasz sie o cos ruchomego to to raczej sie przesunie.... - Ola pokrecila glowa.
- Ej wiecie co? Wy tak do mnie mowicie i mowicie.... i mnie to troche plaszczy.... Dobranoc! - poniewaz nie chcialo mi sie wstawac obrocilam sie na bok i udawalam, ze zasypiam.
- Ty nie udawaj! - zasmial sie Max. - Zwyczajnie wstac nie umiesz!
- Tak?! Tak myslisz?! To patrz! - podnioslam sie... niestety jakos pechowo wstalam.
Nogi zaplataly sie o siebie... i tym razem wyladowalam na brzuchu.
- Nie komentujcie... - polozylam twarz z zazenowania na ziemi.

4 komentarze:

  1. nie wiem czy to ja czy moje dziwne poczucie humoru, ale oplułam się ze śmiechu, Kasztanku ;* -Z

    OdpowiedzUsuń
  2. Ah te moje teksty a propos myślenia lol - J

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahah ja już widzę te Twoje wszystkie ruchy ! W końcu dla Ciebie dzień bez potknięcia się, wywrócenia, albo walnięcia głową o drzwi to dzień stracony ! Hahah :D <3 - O

    OdpowiedzUsuń
  4. Łamaga haha
    Ach ty i te twoje teksty uśmiac się można!
    MuChLoVe Kasztanku :-) C_T

    OdpowiedzUsuń