Po imprezie jakims cudem wszyscy znalezlismy sie w domu gdzie mieszkalam z dziewczynami.
Obudzilam sie chyba jako pierwsza... na zegarku byla 11:00, a ja kompletnie nie wiedzialam co dzialo sie zanim poszlam spac.
Wszyscy lezeli w salonie... normalka.
Rolety byly pozasuwane. Ale to nawet lepiej gdyz pogoda w Londynie ostatnio byla bardzo ladna i nie wiem czy moje oczy znioslyby promienie sloneczne.
Przeszlam powoli nad Jayem, ktory wtulil sie w dywan, i ruszylam do kuchni.
Oczywiscie szukalam czegos... mokrego.
Szybko dorwalam jakis sok i napilam sie.
Jako, ze bylam troche glodna i o dziwo nie chcialo mi sie spac zaczelam robic sniadanie.
- Jajecznica wam starczy... - mruknelam pod nosem kladac patelnie na gaz.
Oczywiscie nie polozylam jej szczegolnie cicho... po dosc glosnym huku uslyszalam, ze ekipa zaczyna sie budzic.
- Haaaaaloooo....? - wykrzyczal Tom.
- Zamknij sie! - odezwala sie Ola, a ja uslyszalam " plask ".
Bylam pewna, ze spoliczkowala Toma za poranne okrzyki.
- ALA!! - ryknal Max.
- Kochanie... przepraszam! Myslalam, ze to Tom... nic ci nie jest? - Ola ogladala policzek Maxa w polmroku, a ja stalam w kuchni obserwujac co dzieje sie w salonie, a zarazem pilnujac jajecznicy.
- Czy wy mozecie byc cicho?! - Justyna zapytala groznie.
- Csiiii kochanie.... - w pol przytomny Nathan zaczal ja glaskac po glowie.
- Co ty robisz? - zapytala. - To jest moja twarz!!!
Justyna ma bardzo dlugie wlosy i najwyrazniej w czasie snu opatulila sie w nie.
- Cichutko... - wymruczal Nath i odwrocil sie na drugi bok.
Gdy wszyscy sie obudzili przynioslam jajecznice do salonu.
Zjedlismy sniadanie, a chwile pozniej obiad...
Chlopcy lot do NYC mieli przwidziany na godzine 22:00.
O 17 byli juz gotowi.
Wszyscy siedzielismy w kawiarence kolo domu gdzie mieszkamy z dziewczynami.
Ja, Ola i Justyna nie bylysmy zbyt wesole.
Swiadomosc tego, ze nie zobaczymy sie z chlopcami przez dluzszy czas nie napawala nas entuzjazmem.
Co prawda bylysmy spakowane i kupilybysmy sobie bilet do Stanow, ale...
- To co? Zbieramy sie? - rzucil Tom i zawolal kelnerke.
Wszyscy powoli zaczeli wychodzic.
My z dziewczynami stawalysmy sie z minuty na minute coraz bardziej smutne.
- A wy bez bagazy....? - zapytal Siva gdy przechodzilismy kolo domu, w ktorym mieszkam z dzieczynami.
- Co?! - Oli zaswiecila sie iskierka w oku.
- Nie mowilem ci...? - Max zaczal klopotliwie drapac sie po glowie.
- Jedziecie z nami do NYC...? - zapytal niesmialo Jay po tym jak Maxa zatkalo.
- Teraz nam to mowicie?! Teraz?! Juz jedziecie na lotnisko!! Nie mogliscie nam wczesniej o tym powiedziec? - zdenerwowalam sie. - Jasne! Jasne! Najlepiej wszystko na ostatnia chwile odkladac! Bo po co mowic wczesniej?! Ze niespodzianka niby tak?
- To nie byla niespodzianka... - wtracil sie Nathan.
- Nie przerywaj mi! - krzyknelam. - Staloby sie cos gdybyscie nam o tym wczesniej powiedzieli? No staloby sie? NIE! Wiec czemu nie mowiliscie?
Tak bardzo sie wczulam w krzyczenie na chlopcow, ze nie zauwazylam jak Ola i Justyna zniknely.
Gdy wciaz prawilam kazanie zespolowi dziewczyny stanely kolo mnie z moja torba.
Tak jak wspominalam... bylysmy spakowane... ale nikt nie musial o tym wiedziec, a szczegolnie chlopcy po moim pojezdzie!
- O prosze! Pani madralinska sie spakowala! - Jay popatrzal na mnie.
- Ty mi tutaj nie tutaj moj drogi! - pogrozilam mu palcem i ruszylam cala czerwona.
Najpierw mowie im, ze z dziewczynami nie zdaze sie spakowac, a potem okazuje sie, ze juz od dawna bylysmy spakowane... taki fail.
No nic... ruszylismy na lotnisko.
- Lovelasy! Uspokojcie sie z tymi calusami! - odwrocilismy sie z Jayem.
W samolocie za nami siedzieli Justyna z Nathanem i Ola z Maxem...
Pary nie reagowaly jednak na nic.
- No to czeka nas 12 godzin posrod odglosow " cmok, cmok, cmok "... - popatrzalam na Jaya.
- Nie przeszkadza mi to. - usmiechnal sie i mnie pocalowal.
Samolot wystartowal.
Lovelaski golaski #lol <3 - J
OdpowiedzUsuńTy tylko o jednym! lol oO
OdpowiedzUsuńojoooj ! <3 Hahah :D - O.
OdpowiedzUsuńhahaha Ty i Twoje historie <3 -Z
OdpowiedzUsuńJeśli to prawdziwa historia to jesteście największymi szczęściarami w życiu, powiedz Oli,że ma idaelne życie bo życie obok Maxa musi być cudowne... ehh aż się popłakałam...:(
OdpowiedzUsuńkiedy następny rozdział
OdpowiedzUsuń? :)
Max oberwał w ryjek haha!
OdpowiedzUsuńLovelasy czas na Stany :D