W Nowym Jorku zagoscilismy jedynie 3 dni.
Oczywiscie wraz z Justyna, Ola, Zuza i Nareesha wybralysmy sie na zakupy!
Ja szczegolnie nie przepadam za chodzeniem po sklepach no ale w koncu bylysmy w NY wiec sie poswiecilam.
Do hotelu wrocilysmy obladowane ogromna iloscia toreb z roznorakich sklepow.
- A... gdzie wy to macie zamiar schowac? - zapytal Kevin pakujac torby do wana.
- Przeciez juz jestescie spakowane i zaraz jedziemy na lotnisko.... - Siva stal pod hotelem i patrzal na nas jak na wariatki.
- Chlopcy... nauczcie sie jednego! My myslimy i jestesmy przygotowane na wszystko! - powiedziala Ola. - No z malym wyjatkiem... Agata nie mysli... - dodala po chwili.
Zmierzylam ja jedynie wzrokiem.
Po zakupach nie mialam sily na nic.
- Taaak... jestescie przygotowane... Niestety raczej nie w tej sytuacji... - Nathan zerknal na torby, ktore lezaly juz w wanie i na nas obladowanych ciuchami.
- Ha ha ha! Ja na cale szczescie jeszcze sie nie spakowalam! - uradowala sie Zuza i ruszyla do hotelu... zapewne do Nialla.
- Moj drogi. - Justyna podeszla do Nathana. - I tu sie mylisz! - usmiechnela sie ironicznie.
Zza rogu wyszla Nareesha z dwoma przeogromnymi torbami.
- Mowiliscie cos...? - zapytala smiejac sie.
- Te jak cos wymysla... - Max zlapal sie za glowe.
Cudem zmiescilysmy wszystkie ciuchy i buty do tych dwoch bagazy.
Dziwie sie, ze zamki to wszystko wytrzymaly.
Uradowane ruszylysmy na lotnisko... ( Jedynie Zuza zostala z Niallem. Mielismy sie zlapac jakos po locie gdyz obydwoje mieli zabukowane bilety na pozniejsza godzine ).
Chlopcy nie byli az tak radosni bo musieli sluchac co nakupowalysmy.
- A wy bedziecie tak o tym ciuchach i butach mowic, az do LA czy moze przestaniecie...? - zapytal Jay podchodzac do odprawy paszportowej.
- Do LA? - zapytala sie Ola, a wszystkie dziewczyny wybuchnely smiechem. - Jak skonczymy o tym mowic w Londynie to bedzie dobrze!
- Ja juz sie ogolnie zmeczylam tym gadaniem.... - powiedzialam i oparlam sie... o torbe!
Oczywiscie torba byla na kolkach wiec automatycznie sie przesunela, a ja wyladowalam na zimnej posadzce.
Wszyscy zrobili facapalm'a, a inni ludzie na lotnisku smiali sie pod nosem.
- Wspominalam juz, ze bycie kasztanem nie boli? - Ola popatrzala na mnie.
- Myslenie tez nie boli.... - Justyna spojrzala na mnie z politowaniem.
- W takim razie jestem wyjatkiem! - powiedzialam udajac zalamana.
- A juz wlasnie mialem mowic, ze dawno Agaty nie widzialem lezacej na ziemi... - Nathan spojrzal na mnie.
- Wez zapamietaj w koncu, ze jak opierasz sie o cos ruchomego to to raczej sie przesunie.... - Ola pokrecila glowa.
- Ej wiecie co? Wy tak do mnie mowicie i mowicie.... i mnie to troche plaszczy.... Dobranoc! - poniewaz nie chcialo mi sie wstawac obrocilam sie na bok i udawalam, ze zasypiam.
- Ty nie udawaj! - zasmial sie Max. - Zwyczajnie wstac nie umiesz!
- Tak?! Tak myslisz?! To patrz! - podnioslam sie... niestety jakos pechowo wstalam.
Nogi zaplataly sie o siebie... i tym razem wyladowalam na brzuchu.
- Nie komentujcie... - polozylam twarz z zazenowania na ziemi.
niedziela, 30 września 2012
niedziela, 16 września 2012
Slodkosci ♥
Lot do Nowego Jorku zlecial nam bardzo szybko... to znaczy mi! Cala podroz przespalam.
Gdy wyladowalismy Jay opudzil mnie slowami " Wstawaj brzydalu!! " - taki tam... romantyczny Jay!
Slodkoscia nadrabiali Max z Ola oraz Nathan z Justyna.
Oczywiscie tak czule budzili swoje dziewczyny calusami, ze po chwili wraz z Jayem stwierdzilam, ze zwymiotujemy!
- Serio?! Serio?! - stanelam nad Nathanem, ktory czule calowal Justyne.
- Nie no... SERIO?! - Jay przygladal sie Oli i Maxowi, ktorzy robili to samo co Justyna i Nathan.
- Nie... ja... nie wytrzymam! - pokrecilam glowa.
- Ja tez nie.... - Kev podal mi torebke na wymioty.
Powoli wychodzilismy z samolotu... Ja z Jayem wyrywajac sobie paczke chipsow z reki, a Max z Ola oraz Justyna z Nathanem okazujac sobie czulosci.
Przed nami szla Nareesha z Siva, a gdzies z boku turlala sie reszta ekipy.
- Heeeeeeeej Bejbsy! - Kelsey wykrzyczala i podeszla do mnie i do Jaya.
Usmiechnela sie i odeszla.
- Ona z nami leciala...? - zrobilam wielkie oczy.
Caly czas w glowie mialam widok jej " usmiechu "... czerwona szminka... Krzyk....
Otrzepalam sie i dalam Jayowi chipsy.
- A tobie co ze oddajesz mi chipsy?! - chlopak zdziwil sie.
- Boje sie, ze jak je zjem to... zwymiotuje... - znowu przypomnial mi sie usmiech Kels...
Jako, ze na lotnisku czekalo bardzo duzo fanow z Justyna, Ola i Nareesha postanowilysmy, ze pojedziemy do hotelu same.
Kelsey chciala zostac, jak to ona mowi, ze swoim " bejbem "...
W drodze Justyna dostalaa SMSa od Zuzy.
" SIEMA! Tak sobie stoje i mysle... KIEDY BEDZIECIE W HOTELU?! Nogi mnie juz bola!! ".
Dżustina pokazala nam wiadomosc.
- Ale co... ze ona niby jest tam... czy... ze co? - popatrzalam pytajaco.
Wszystkie dziewczyny zrobily facepalm'a.
- Bycie kasztanem nie boli... - Ola pokrecila glowa.
Popatrzalam na nia chwile zastanawiajac sie i wrocilam do czytania gazety.
Droga z lotniska do hotelu nie trwala dlugo.
Jakies 20 minut i po sprawie.
Cala nasza czworka byla strasznie zmeczona.
Powoli wyciagalysmy swoje bagaze z bagaznika.
Nagle uslyszalysmy znajomy glos.
- Yoooo!.
Moim oczom ukazala sie Zuza i Niall.
Papuzki staly wtulone w siebie.
Wszyscy rzucilismy sie na siebie i zaczelismy przytulac.
Taki tak grupowy przytulasek.
Jako, ze strasznie dlugo sie nie widzielismy stalismy pod hotelem nie wiedzac tak naprawde czemu nie idziemy do hotelu.
Zuza streszczala nam wszystkie wazne wydarzenia, ktore przezyla, a my jej opowiadalismy swoje.
Gdy caly TW team wrocil z lotniska poszlismy sie wreszcie rozpakowac.
Okazalo sie, ze Niall ma mini wakacje i wraz z Zuza zatrzymali sie w NYC.
Wchodzac do pokoju mojego i Jaya przerazila mnie troche jego wielkosc.
Pokoj naprawde byl duzych rozmiarow.
Nie za bardzo chcialo nam sie rozpakowywac wiec postanowilismy, ze pojdziemy na jakies slodkosci.
Kolo hotelu bylo mnostwo roznorakich kawiarenek, a wiadomo, ze dobre ciacho jest warte krotkiego spacerku.
Jako, ze ja i Jay jestesmy mili chcielismy zapytac sie reszty czy pojda z nami.
Zamknelismy swoj pokoj i ruszylismy w strone pierwszych drzwi.
- Ok... 8876? Kev! - zapukalam.
Kevin nie otwieral wiec weszlismy sami... i zastalismy rozwalonego Keva na calym lozku... spal
- Chyba nie idzie na ciacho.... - skomentowal Jay.
Poszlismy dalej.
Nareesha i Siva przeslodko spali.
Tom rowniez spal, a Kelsey nie bylo.
Niall i Zuza wtuleni w siebie ogladali film.
Ola i Max.... oraz Jusyna i Nathan robili to co w samolocie....
Wiec nie chcielismy im przeszkadzac...
- Okieeeeej... No to idziemy na ciacho sami! - usmiechnela sie do Jaya, a w glowie mialam widok ogromnego ciastka, na ktorego ochote mialam juz od bardzo dawna.
Gdy wyladowalismy Jay opudzil mnie slowami " Wstawaj brzydalu!! " - taki tam... romantyczny Jay!
Slodkoscia nadrabiali Max z Ola oraz Nathan z Justyna.
Oczywiscie tak czule budzili swoje dziewczyny calusami, ze po chwili wraz z Jayem stwierdzilam, ze zwymiotujemy!
- Serio?! Serio?! - stanelam nad Nathanem, ktory czule calowal Justyne.
- Nie no... SERIO?! - Jay przygladal sie Oli i Maxowi, ktorzy robili to samo co Justyna i Nathan.
- Nie... ja... nie wytrzymam! - pokrecilam glowa.
- Ja tez nie.... - Kev podal mi torebke na wymioty.
Powoli wychodzilismy z samolotu... Ja z Jayem wyrywajac sobie paczke chipsow z reki, a Max z Ola oraz Justyna z Nathanem okazujac sobie czulosci.
Przed nami szla Nareesha z Siva, a gdzies z boku turlala sie reszta ekipy.
- Heeeeeeeej Bejbsy! - Kelsey wykrzyczala i podeszla do mnie i do Jaya.
Usmiechnela sie i odeszla.
- Ona z nami leciala...? - zrobilam wielkie oczy.
Caly czas w glowie mialam widok jej " usmiechu "... czerwona szminka... Krzyk....
Otrzepalam sie i dalam Jayowi chipsy.
- A tobie co ze oddajesz mi chipsy?! - chlopak zdziwil sie.
- Boje sie, ze jak je zjem to... zwymiotuje... - znowu przypomnial mi sie usmiech Kels...
Jako, ze na lotnisku czekalo bardzo duzo fanow z Justyna, Ola i Nareesha postanowilysmy, ze pojedziemy do hotelu same.
Kelsey chciala zostac, jak to ona mowi, ze swoim " bejbem "...
W drodze Justyna dostalaa SMSa od Zuzy.
" SIEMA! Tak sobie stoje i mysle... KIEDY BEDZIECIE W HOTELU?! Nogi mnie juz bola!! ".
Dżustina pokazala nam wiadomosc.
- Ale co... ze ona niby jest tam... czy... ze co? - popatrzalam pytajaco.
Wszystkie dziewczyny zrobily facepalm'a.
- Bycie kasztanem nie boli... - Ola pokrecila glowa.
Popatrzalam na nia chwile zastanawiajac sie i wrocilam do czytania gazety.
Droga z lotniska do hotelu nie trwala dlugo.
Jakies 20 minut i po sprawie.
Cala nasza czworka byla strasznie zmeczona.
Powoli wyciagalysmy swoje bagaze z bagaznika.
Nagle uslyszalysmy znajomy glos.
- Yoooo!.
Moim oczom ukazala sie Zuza i Niall.
Papuzki staly wtulone w siebie.
Wszyscy rzucilismy sie na siebie i zaczelismy przytulac.
Taki tak grupowy przytulasek.
Jako, ze strasznie dlugo sie nie widzielismy stalismy pod hotelem nie wiedzac tak naprawde czemu nie idziemy do hotelu.
Zuza streszczala nam wszystkie wazne wydarzenia, ktore przezyla, a my jej opowiadalismy swoje.
Gdy caly TW team wrocil z lotniska poszlismy sie wreszcie rozpakowac.
Okazalo sie, ze Niall ma mini wakacje i wraz z Zuza zatrzymali sie w NYC.
Wchodzac do pokoju mojego i Jaya przerazila mnie troche jego wielkosc.
Pokoj naprawde byl duzych rozmiarow.
Nie za bardzo chcialo nam sie rozpakowywac wiec postanowilismy, ze pojdziemy na jakies slodkosci.
Kolo hotelu bylo mnostwo roznorakich kawiarenek, a wiadomo, ze dobre ciacho jest warte krotkiego spacerku.
Jako, ze ja i Jay jestesmy mili chcielismy zapytac sie reszty czy pojda z nami.
Zamknelismy swoj pokoj i ruszylismy w strone pierwszych drzwi.
- Ok... 8876? Kev! - zapukalam.
Kevin nie otwieral wiec weszlismy sami... i zastalismy rozwalonego Keva na calym lozku... spal
- Chyba nie idzie na ciacho.... - skomentowal Jay.
Poszlismy dalej.
Nareesha i Siva przeslodko spali.
Tom rowniez spal, a Kelsey nie bylo.
Niall i Zuza wtuleni w siebie ogladali film.
Ola i Max.... oraz Jusyna i Nathan robili to co w samolocie....
Wiec nie chcielismy im przeszkadzac...
- Okieeeeej... No to idziemy na ciacho sami! - usmiechnela sie do Jaya, a w glowie mialam widok ogromnego ciastka, na ktorego ochote mialam juz od bardzo dawna.
poniedziałek, 10 września 2012
Fail ♥
Po imprezie jakims cudem wszyscy znalezlismy sie w domu gdzie mieszkalam z dziewczynami.
Obudzilam sie chyba jako pierwsza... na zegarku byla 11:00, a ja kompletnie nie wiedzialam co dzialo sie zanim poszlam spac.
Wszyscy lezeli w salonie... normalka.
Rolety byly pozasuwane. Ale to nawet lepiej gdyz pogoda w Londynie ostatnio byla bardzo ladna i nie wiem czy moje oczy znioslyby promienie sloneczne.
Przeszlam powoli nad Jayem, ktory wtulil sie w dywan, i ruszylam do kuchni.
Oczywiscie szukalam czegos... mokrego.
Szybko dorwalam jakis sok i napilam sie.
Jako, ze bylam troche glodna i o dziwo nie chcialo mi sie spac zaczelam robic sniadanie.
- Jajecznica wam starczy... - mruknelam pod nosem kladac patelnie na gaz.
Oczywiscie nie polozylam jej szczegolnie cicho... po dosc glosnym huku uslyszalam, ze ekipa zaczyna sie budzic.
- Haaaaaloooo....? - wykrzyczal Tom.
- Zamknij sie! - odezwala sie Ola, a ja uslyszalam " plask ".
Bylam pewna, ze spoliczkowala Toma za poranne okrzyki.
- ALA!! - ryknal Max.
- Kochanie... przepraszam! Myslalam, ze to Tom... nic ci nie jest? - Ola ogladala policzek Maxa w polmroku, a ja stalam w kuchni obserwujac co dzieje sie w salonie, a zarazem pilnujac jajecznicy.
- Czy wy mozecie byc cicho?! - Justyna zapytala groznie.
- Csiiii kochanie.... - w pol przytomny Nathan zaczal ja glaskac po glowie.
- Co ty robisz? - zapytala. - To jest moja twarz!!!
Justyna ma bardzo dlugie wlosy i najwyrazniej w czasie snu opatulila sie w nie.
- Cichutko... - wymruczal Nath i odwrocil sie na drugi bok.
Gdy wszyscy sie obudzili przynioslam jajecznice do salonu.
Zjedlismy sniadanie, a chwile pozniej obiad...
Chlopcy lot do NYC mieli przwidziany na godzine 22:00.
O 17 byli juz gotowi.
Wszyscy siedzielismy w kawiarence kolo domu gdzie mieszkamy z dziewczynami.
Ja, Ola i Justyna nie bylysmy zbyt wesole.
Swiadomosc tego, ze nie zobaczymy sie z chlopcami przez dluzszy czas nie napawala nas entuzjazmem.
Co prawda bylysmy spakowane i kupilybysmy sobie bilet do Stanow, ale...
- To co? Zbieramy sie? - rzucil Tom i zawolal kelnerke.
Wszyscy powoli zaczeli wychodzic.
My z dziewczynami stawalysmy sie z minuty na minute coraz bardziej smutne.
- A wy bez bagazy....? - zapytal Siva gdy przechodzilismy kolo domu, w ktorym mieszkam z dzieczynami.
- Co?! - Oli zaswiecila sie iskierka w oku.
- Nie mowilem ci...? - Max zaczal klopotliwie drapac sie po glowie.
- Jedziecie z nami do NYC...? - zapytal niesmialo Jay po tym jak Maxa zatkalo.
- Teraz nam to mowicie?! Teraz?! Juz jedziecie na lotnisko!! Nie mogliscie nam wczesniej o tym powiedziec? - zdenerwowalam sie. - Jasne! Jasne! Najlepiej wszystko na ostatnia chwile odkladac! Bo po co mowic wczesniej?! Ze niespodzianka niby tak?
- To nie byla niespodzianka... - wtracil sie Nathan.
- Nie przerywaj mi! - krzyknelam. - Staloby sie cos gdybyscie nam o tym wczesniej powiedzieli? No staloby sie? NIE! Wiec czemu nie mowiliscie?
Tak bardzo sie wczulam w krzyczenie na chlopcow, ze nie zauwazylam jak Ola i Justyna zniknely.
Gdy wciaz prawilam kazanie zespolowi dziewczyny stanely kolo mnie z moja torba.
Tak jak wspominalam... bylysmy spakowane... ale nikt nie musial o tym wiedziec, a szczegolnie chlopcy po moim pojezdzie!
- O prosze! Pani madralinska sie spakowala! - Jay popatrzal na mnie.
- Ty mi tutaj nie tutaj moj drogi! - pogrozilam mu palcem i ruszylam cala czerwona.
Najpierw mowie im, ze z dziewczynami nie zdaze sie spakowac, a potem okazuje sie, ze juz od dawna bylysmy spakowane... taki fail.
No nic... ruszylismy na lotnisko.
- Lovelasy! Uspokojcie sie z tymi calusami! - odwrocilismy sie z Jayem.
W samolocie za nami siedzieli Justyna z Nathanem i Ola z Maxem...
Pary nie reagowaly jednak na nic.
- No to czeka nas 12 godzin posrod odglosow " cmok, cmok, cmok "... - popatrzalam na Jaya.
- Nie przeszkadza mi to. - usmiechnal sie i mnie pocalowal.
Samolot wystartowal.
Obudzilam sie chyba jako pierwsza... na zegarku byla 11:00, a ja kompletnie nie wiedzialam co dzialo sie zanim poszlam spac.
Wszyscy lezeli w salonie... normalka.
Rolety byly pozasuwane. Ale to nawet lepiej gdyz pogoda w Londynie ostatnio byla bardzo ladna i nie wiem czy moje oczy znioslyby promienie sloneczne.
Przeszlam powoli nad Jayem, ktory wtulil sie w dywan, i ruszylam do kuchni.
Oczywiscie szukalam czegos... mokrego.
Szybko dorwalam jakis sok i napilam sie.
Jako, ze bylam troche glodna i o dziwo nie chcialo mi sie spac zaczelam robic sniadanie.
- Jajecznica wam starczy... - mruknelam pod nosem kladac patelnie na gaz.
Oczywiscie nie polozylam jej szczegolnie cicho... po dosc glosnym huku uslyszalam, ze ekipa zaczyna sie budzic.
- Haaaaaloooo....? - wykrzyczal Tom.
- Zamknij sie! - odezwala sie Ola, a ja uslyszalam " plask ".
Bylam pewna, ze spoliczkowala Toma za poranne okrzyki.
- ALA!! - ryknal Max.
- Kochanie... przepraszam! Myslalam, ze to Tom... nic ci nie jest? - Ola ogladala policzek Maxa w polmroku, a ja stalam w kuchni obserwujac co dzieje sie w salonie, a zarazem pilnujac jajecznicy.
- Czy wy mozecie byc cicho?! - Justyna zapytala groznie.
- Csiiii kochanie.... - w pol przytomny Nathan zaczal ja glaskac po glowie.
- Co ty robisz? - zapytala. - To jest moja twarz!!!
Justyna ma bardzo dlugie wlosy i najwyrazniej w czasie snu opatulila sie w nie.
- Cichutko... - wymruczal Nath i odwrocil sie na drugi bok.
Gdy wszyscy sie obudzili przynioslam jajecznice do salonu.
Zjedlismy sniadanie, a chwile pozniej obiad...
Chlopcy lot do NYC mieli przwidziany na godzine 22:00.
O 17 byli juz gotowi.
Wszyscy siedzielismy w kawiarence kolo domu gdzie mieszkamy z dziewczynami.
Ja, Ola i Justyna nie bylysmy zbyt wesole.
Swiadomosc tego, ze nie zobaczymy sie z chlopcami przez dluzszy czas nie napawala nas entuzjazmem.
Co prawda bylysmy spakowane i kupilybysmy sobie bilet do Stanow, ale...
- To co? Zbieramy sie? - rzucil Tom i zawolal kelnerke.
Wszyscy powoli zaczeli wychodzic.
My z dziewczynami stawalysmy sie z minuty na minute coraz bardziej smutne.
- A wy bez bagazy....? - zapytal Siva gdy przechodzilismy kolo domu, w ktorym mieszkam z dzieczynami.
- Co?! - Oli zaswiecila sie iskierka w oku.
- Nie mowilem ci...? - Max zaczal klopotliwie drapac sie po glowie.
- Jedziecie z nami do NYC...? - zapytal niesmialo Jay po tym jak Maxa zatkalo.
- Teraz nam to mowicie?! Teraz?! Juz jedziecie na lotnisko!! Nie mogliscie nam wczesniej o tym powiedziec? - zdenerwowalam sie. - Jasne! Jasne! Najlepiej wszystko na ostatnia chwile odkladac! Bo po co mowic wczesniej?! Ze niespodzianka niby tak?
- To nie byla niespodzianka... - wtracil sie Nathan.
- Nie przerywaj mi! - krzyknelam. - Staloby sie cos gdybyscie nam o tym wczesniej powiedzieli? No staloby sie? NIE! Wiec czemu nie mowiliscie?
Tak bardzo sie wczulam w krzyczenie na chlopcow, ze nie zauwazylam jak Ola i Justyna zniknely.
Gdy wciaz prawilam kazanie zespolowi dziewczyny stanely kolo mnie z moja torba.
Tak jak wspominalam... bylysmy spakowane... ale nikt nie musial o tym wiedziec, a szczegolnie chlopcy po moim pojezdzie!
- O prosze! Pani madralinska sie spakowala! - Jay popatrzal na mnie.
- Ty mi tutaj nie tutaj moj drogi! - pogrozilam mu palcem i ruszylam cala czerwona.
Najpierw mowie im, ze z dziewczynami nie zdaze sie spakowac, a potem okazuje sie, ze juz od dawna bylysmy spakowane... taki fail.
No nic... ruszylismy na lotnisko.
- Lovelasy! Uspokojcie sie z tymi calusami! - odwrocilismy sie z Jayem.
W samolocie za nami siedzieli Justyna z Nathanem i Ola z Maxem...
Pary nie reagowaly jednak na nic.
- No to czeka nas 12 godzin posrod odglosow " cmok, cmok, cmok "... - popatrzalam na Jaya.
- Nie przeszkadza mi to. - usmiechnal sie i mnie pocalowal.
Samolot wystartowal.
Subskrybuj:
Posty (Atom)