Zespół wrócił ze Stanów do UK 22 grudnia...
Z dziewczynami nie ukrywałyśmy tego, że chciałyśmy spędzić święta z rodziną.
Chłopcy to rozumieli. Oni też chcieli spotkać się z bliskimi.
Plan więc był taki : każda z dziewczyn 23 grudnia miała lecieć do siebie, do Polski, nasi przystojniacy mięli natomiast porozjeżdżać się po UK.
Wszyscy razem mieliśmy się spotkać w Londynie dopiero w sylwestra.
Tak jak zaplanowaliśmy, tak też zrobiliśmy...
Najedzone... a właściwie napchane, po świętach ruszyłyśmy do stolicy Wielkiej Brytanii.
Chłopcy zjawili się tam rano, a my... jak to my... gwiazdorsko się spóźniłyśmy.
Gdy weszłyśmy do domu na zegarku była 19:00.
- Tak szybko?! - Nathan powiedział sarkastycznie. - Trzeba było następne trzy godziny jechać z lotniska!
- Ale ty zrzędzisz! - Justyna przewróciła oczami i ręką zarzuciła swoje nieziemsko długie włosy na plecy.
- Ja tak nie narzekam... Fajnie cicho było... - Max się rozmarzył.
Ola jedynie zmierzyła go wzrokiem.
- Gdzie Niall....? - zapytała Zuza.
- Tuuuuuu! - głos Niallera dobiegał z góry.
Oczywiście Zuza od razu tam pobiegła.
Czekałam aż Jay coś powie... albo chociaż się ze mną przywita... Justyna i Nathan oraz Max i Ola... no i pewnie Zuza z Niallem byli w trakcie witania się...
Jay jedynie uśmiechnął się dziwnie i poszedł do kuchni...
Strasznie się zdziwiłam... Już dawno powinnam mu wisieć na szyi, albo coś w tym stylu... tymczasem Jay robił sobie kanapki...
Stałam jak wmurowana.
Nie wiedziałam o co chodzi....
- ŻAAAARTOWAŁEM!! - Jay wyskoczył zza ściany śmiejąc się jak głupi i rzucił się na mnie.
Ulżyło mi!
Po obściskaniu się, ruszyliśmy na górę szykować się na sylwestra, którego spędziliśmy bardzo grzecznie w domu... To znaczy nie wiem czy aż tak grzecznie... ale w domu!
W nowy rok obudziliśmy się o 15:00, wstaliśmy o 17:00 i poszliśmy spać o 18:00.
Normalna akcja.
- Rusz się! - Justyna szturchała mnie.
Nie ma to jak poranne, miłe budzenie.
- Która godzina? - zapytałam odchylając lekko kołdrę.
- 8...
- Ha ha ha! Spadaj! - zakryłam się kołdrą i odwróciłam na drugi bok.
- Tak? Nie chcesz jechać na koncert Luminites? Ok, ok...
- Co?! - odwróciłam się szybko i popatrzałam na Justyne.
- No... tak... - pokiwała głową.
Szybko się zerwałam. Pech chciał, że zaplątałam się w kołdrę wiec spadłam z łóżka... w dodatki upadłam na szklankę Coli, która oczywiście się przewróciła, a co za tym idzie... leżałam sobie w Coli... Ale nie długo! Szybko wstałam z podłogi cały czas myśląc, że jedziemy na koncert Luminites.
Justyna stała i śmiała się.
- Ubierać się już?!?! - zapytałam uradowana.
- Jak chcesz.... ja tylko chciałam żebyś wstała bo leżałaś na mojej ładowarce. - dziewczyna parsknęła śmiechem, wzięła ładowarkę z łóżka i wyszła z pokoju.
- Zabije cię! - krzyknęłam za nią. - Ale za chwilkę... - powiedziałam sama do siebie i rzuciłam się na łóżko.
Musiałam jeszcze odespać sylwestra.
Nie ma to jak wrabiać Agate!- J
OdpowiedzUsuńhahahahahhaha Kasztanku :D
OdpowiedzUsuńjak zawsze super ! a teraz prosze nexta na drugi blog ;) ploosiiee
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze świetny, zabawny <3
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta :)
C_T :*
jak zawsze superr !! kolejny prosze szybko kolejny ! ;p
OdpowiedzUsuńCześć ;)
UsuńWpadam tu czasem by zajrzeć czy napisałaś cos nowego ale niestety od dłuższego czasu nic nie ma ;c a bardzo spodobały mi sie twoje dwa opowiadania które przeczytałam całe jak narazie i w dalszym ciągu czekam czy napiszesz nowy rozdział ;) dlatego pisze tutaj by powiedzieć ci ze naprawdę ale to naprawdę świetnie je piszesz bardzo sie wciągnęłam i mam nadzieje ze jeszcze kiedys tu wjedziesz i napiszesz cos nowego a ja bede zawsze czekać czy cos moze jest ;)